Średniowiecze jak
wiadomo było bardzo ciężkim okresem, każdy dzień był wyzwaniem
dla człowieka i przeżywali tylko najsilniejsi. Nie inaczej jest z
Maltida Castilla. Gra autorstwa Locomalito będąca
indykiem z gatunku arcade action jest prosta(tak jak i wszystko co w
średniowieczu) i to pod wieloma względami, poza jednym... poziomem
trudności.(uprzedzam od razu, że ta gra nie jest dla wszystkich).
Zacznijmy jednak od początku.
Fabuła
przenosi nas do roku 1081r. do średniowiecznego Królestwa Castilli,
w którym to zła wiedźma uroniła kilka łez, otwierając w ten
sposób portal dla wszelkich złych zjaw i potworów. Nawiedziły one
ziemie królestwa i król postanowił, że coś z tym musi zrobić.
Tu pojawiamy się MY oraz dwoje innych rycerzy. Należymy do elity
rycerskiej królestwa i musimy pomóc biednym rodakom.
Nie
ma co liczyć na przerywniki filmowe rodem z Battlefielda 3 albo
intryg z Mass Effect'a. Prosta fabuła nie jest tu zastosowana bez
przyczyny. Tak naprawdę po paru minutach w grze zapomnimy o niej
całkowicie i skupimy się na rozgrywce. Ciężkiej rozgrywce.
Rozgrywka
jest diabelnie ciężka, lecz
to także zamierzone. Gra czerpie całymi garśćmi z takich tytułów
jak Ghost'n'Goblins, Black Tiger, Trojan czy Shinobi. Jest to ten typ
gier w którym jeden poziom często przechodzimy po
kilka...kilkanaście razy często klnąc przy tym. Taki urok :)
Sterowanie
jak na ten gatunek przystało jest banalne: strzałki, skok, atak.
Skaczemy z platformy na platformę, zabijamy przeciwników, spytacie
więc „to co tu takiego trudnego?”. Otóż wszystko :)
Gra
jest zrobiona tak, że często aby wpaść na to jak przejść dany
poziom musimy najpierw go niejednokrotnie powtórzyć. Mamy tylko 3
życia, czasami znajdziemy jakieś jedzenie, które nam zregeneruje
pasek HP ale to rzadkość. Do tego jest wiele takich przeciwników,
którzy wydają się nam prości(np. dżdżownice), lecz ich
nadmierna ilość potrafi zdezorientować i można łatwo stracić
kontrolę nad polem walki. Do tego dochodzą walki z bossami, na
których musimy znać sposób a w ich pokonaniu często będzie nam
ktoś przeszkadzał.
Twórca
zapewnia co najmniej 50 minut gry, ja jednak zapewniam, że jeśli
nie jesteście hardkorowymi graczami z korzeniami koreańskimi to
spokojnie zajmie Wam to dużo dużo więcej.
Do
tego mamy tu 4 różne zakończenia, 6 rozdziałów, 14 bossów i
ponad 40 różnych przeciwników. Tak więc na nudę nie można
narzekać.
Graficznie
indyk
przedstawia się BARDZO dobrze. Naprawdę. Wszystko jest
przedstawione w formie 2D. Do tego piękny styl retro, wszystko mamy
budowane piksel po pikselku. Na dodatek jest to robione bardzo
szczegółowo więc nie trzeba domyślać się co to za
przedmiot/postać/miejsce. Jedynie przyczepiłbym się do czcionki,
która przynajmniej dla mnie jest trochę zbyt nieczytelna. Mimo, że
ładna. ;)
Muzyka
jest taka
jak to w grach z lat 1985-1987.
Prosta, wręcz brutalnie prosta. Ma jednak w sobie coś co się
podoba. Idealnie pasuje do klimatu średniowiecza oraz do sytuacji w
których się znajdujemy i przede wszystkim – NIE MĘCZY. A to
chyba najważniejsze w muzyce.
Podsumowując
Maldita
Castilla jest grą trudną(ale nie tak jak tytuły na których się
wzorowała), jednakże bardzo dobrze zrobioną. Oferuje wiele chwil
dobrze przy niej spędzonych i gwarantuję, że przejście jej
dostarcza mnóstwo satysfakcji.
Szukając
informacji o indyku znalazłem m.in. informację o tym, że za cover
art'y odpowiedzialny był Marek Barej. Toż to chyba rodak! :)
Soundtrack
z gry możemy zdobyć pod tym LINKIEM
Zaś
ściągnąć tytuł całkowicie za darmo możemy STĄD
Trailer
Serdecznie
pozdrawiam!
PS To
moja pierwsza recenzja – krytyka mile widziana! ;)